niedziela, 28 lipca 2019

Prosta teoria i trudna praktyka


W internecie i w druku roi się od porad, jak wychować psa. Mnożą się kursy "zostań behawiorystą", mnożą się wideoinstruktaże. To bardzo dobrze, bo dzięki modzie na psie tematy Janek prędzej czy później natknie się na informacje, że jak pies osikał mu łóżko, to nie z zemsty, że przedwczoraj Grażyna z tego łóżka go zgoniła, tylko np. z lęku separacyjnego. Czasem zalecenia wydają się proste i olśniewające, tylko, że podczas ćwiczeń wychodzi jakoś inaczej, niż mówi teoria. 
Jak wprowadzić w życie zalecenia wychowawcze lub naprawcze gdy demotywuje nas fakt, że... porady ch** działają.
Niech ta notka będzie uzupełniaczem i pocieszaczem dla wszystkich, którzy złościli się, że mądre zalecenia mądrymi zaleceniami, a pies dalej swoje.

Trudna rzeczywistość

W książce Szczenię doskonałe Gwen Bailey (zresztą świetnej – polecam – jeśli zastosujesz się do wszystkich wskazówek książki, masz pewność, że wychowasz swoje szczenię na wspaniałego i zrównoważonego psa! Na ostatnich stronach polecam tabelę z planem socjalizacji dla szczeniąt, wyłożonym jak krowie na rowie).
Więc Gwen pisze tak: wypuszczaj szczenię jak najczęściej do ogrodu podczas nauki czystości. Tymczasem – pozdrowienia z blokowiska, 11 piętro i stara winda! "Przydatny może być duży kojec". Moja sypialnia jest wielkości kojca z jej zdjęcia :) Albo wyprowadzaj szczenię co dwie godziny (pęcherz szczenięcia wytrzymuje tyle godzin, ile szczenię ma miesięcy + 1)... pod warunkiem że nie pracujesz lub wziąłeś kilkutygodniowy urlop!
Porady Gwen Bailey (podobnie jak innych podobnych) są genialne, jednak często mocno oddalone od rzeczywistości, w której rodzą się problemy z psim zachowaniem.
Albo: ucz psa spokojnego zachowania przy gościach, wykorzystując trening z zamykaniem w drugim pokoju. A ja mam kawalerkę :) Albo: rozłóż psu matę węchową. Postaw psu klatkę. GDZIE?

Są też problemy w szkoleniu natury życiowej. Łatwo w książce prosić gości, aby spokojnie kucali do lękliwego psa i powoli rzucali mu smakołyki, dopóki nie okaże się, że nie cierpią psów i brzydzą się brać do ręki kawałki jadalnej padliny, a ciebie zaczynają tratować jak świra. Albo jak wszystkim burczy w brzuchach, ale nie usiądziesz do stołu, bo najpierw ogarnianie psa według zaleceń... Trudno zachować konsekwencję podczas procesu odwrażliwiania psa na dźwięk domofonu, kiedy masz swoje pilne zajęcia, a inni domownicy na przykład kąpią noworodka, są w toalecie, obracają naleśniki na drugą stronę. 
Ciężko? Jak pisała Zofia Mrzewińska: nie kupuj psa! Odradzam!

Pies kawalerski

Wiele dzisiejszych problemów z psami wynika z warunków, w jakich mieszkamy i z naszego trybu życia. Taki to pożyje, co może na środku pokoju rozwalić ogromny kojec dla nauki wyciszenia, u którego nauka czystości polega na zrobieniu dwóch kroków w stronę drzwi do ogrodu, i taki co ma forsy jak lodu na badania weterynaryjne, aby każde zachowanie, które pojawia się „nagle”, móc najpierw spróbować profesjonalnie uzasadnić medycznie. A w domu 24/7 jest ktoś obecny.

Jestem zdania, że posługując się wiedzą (najczęściej bardzo dobrą i bardzo słuszną) z książek i internetu, ale bez spotkania ze specjalistą, efekty nauki zmiany zachowań mogą być słabe. Właśnie dlatego, że codzienne życie wygląda nieco inaczej niż je malują w poradnikach. 

Co więcej. Moja obserwacja jest taka, że wiele problemów dotyczy psów, które mieszkają w… kawalerce. Z różnych powodów. Mają one tendecję do lęku separacyjnego (non stop obok opiekuna w domu), mają mało bodźców, bywa, że nie mogą się spokojnie wyspać (legowisko znajduje się w centralnym miejscu kawalerki i nie ma gdzie go przesunąć), jest mało miejsca na trening sztuczek lub wyciszenia, nie ma miejsca na jakiekolwiek dodatkowe gadżety i zwyczajnie w świecie... nie ma przestrzeni osobistej dla nikogo. 

Jeśli mimo ograniczonej przestrzeni w mieszkaniu i świadomości, ile realnie czasu możesz poświęcić psu, nadal jesteś na niego zdecydowany – pamiętaj, że przed tobą wyższa poprzeczka. To, że bardzo zapracowana siostra koleżanki wzięła psa do kawalerki i pies jest wspaniały nie znaczy, że twój też będzie.

Dlaczego na filmiku działa, a na moim psie nie działa?

Często w poradach czy tutorialach, jak nauczyć psa tego i owego, brakuje bardzo wielu informacji (nie dziwne - inaczej filmik trwałby 10 godzin), przez co irytujemy się, że u nas w domu nie wychodzi… a dzieje się tak z kilku powodów. 

1. Zadanie jest z kosmosu

Uważam, że trzeba pracować nad kilkoma elementami jednocześnie i pamiętać o waszych ogólnych relacjach. Jeśli zadanie pod tytułem „odwróć uwagę psa od czegoś tam smakołykami” w ogóle w twoim przypadku nie działa, bo pies ma cię w głębokim nosie, musisz równolegle robić różnorodne zadania na samokontrolę i skupianie uwagi na sobie. Jeśli zwykle nie przywołujesz do siebie psa i rzadko łapiecie kontakt wzrokowy, dlaczego nagle miałby zadziać się cud.

2. Emocje są nie te

Inna rzecz to poziom emocji. Jeśli pies jest owładnięty silnymi emocjami, praca z nim nie ma sensu i nawet najlepsze triki behawiorystów nie zadziałają. Trzeba wyczuć moment, w którym emocje dopiero się nakręcają lub wychwycić ten ułamek sekundy przed określonym zachowaniem (np. tuż przed otwarciem salwy szczekania lub rzucenia się na coś). To jest trudne i wymaga uważnej obserwacji. Z kolei jeśli pies jest zbyt zamulony, też niewiele z nim zrobimy. Wcześniej trzeba te emocje rozkręcić. Pies raczej nie będzie nas słuchał (zwłaszcza słuchał rzeczy nowych i trudnych) gdy jest za bardzo lub za mało pobudzony.

4. Nagroda jest nie wtedy, kiedy trzeba

Timing nagradzania jest ekstremalnie ważny. Oczekujemy czegoś od psa i gdy to wykona (np. zadaniem było, aby usiadł i opanował się na 6 sekund) nie nagradzamy go wcale lub nie w odpowiednim momencie. Bo siedział tylko 3 sekundy. W ogóle to chcielibyśmy, żeby siedział 20 sekund. Tymczasem każde, najbardziej mizerne zbliżenie się do celu powinno być nagrodzone jak największy sukces. A nagroda trafia do mordki od razu. Akcja-reakcja.
Przez sekundę zachowywał się tak, jak chciałeś - super! Daj mu o tym znać! 

5. Oczekuję cudu tu i teraz

Niecierpliwość. Zbyt duże wymagania "na już" i podejście do psa z grubej rury. Jeśli po dwóch dniach ćwiczeń dalej nic się nie udaje, to znaczy, że miałeś bardzo złe założenia i oczekiwałeś szybkich i łatwych efektów. Nad pozornie łatwymi elementami, takimi jak np. kontakt wzrokowy na komendę, trzeba pracować tygodniami, nawet miesiącami. 
Albo coś się psu raz udało, to kolejne zadanie na maksa z grubej rury. Czekałeś w siadzie 10 sekund? Wspaniale, drugim zadaniem będzie czekanie minutę! Nie udało się? Głupi pies...
Plagą jest też przechodzenie do dalszych etapów nauki bez zamknięcia tych wcześniejszych. 

6. Ćwiczę tylko, kiedy mi się zachce

Brak konsekwencji (80% konsekwencji to jeszcze nie konsekwencja :) ). Jeśli "koniec" oznacza koniec kontaktu i jakiekolwiek próby wymuszania są skazane na lipę, to tak musi być. Jeśli nie pozwalasz wchodzić psu do łóżka, to nie pozwalaj - nie zrozumie on grafiku, że można tylko w środy i w soboty.

7. Raz mi nie wyszło, więc więcej nie robię

Czyli foch. Dwa razy zagajałem do psa ze smakołykami, żeby nie szczekał na domofon, ale później on i tak szczekał, zatem ta metoda nie działa. Uczę przywołania psa na smakołyki, ale nadal wiele razy nie przychodzi na wołanie, więc przestaję nosić smaki, bo jest to bez sensu. Chciałem raz spróbować wybiegać i zmęczyć psa, żeby lepiej się zachowywał, ale po powrocie nadal robił to, co zwykle, więc nie będę go męczył, bo to nie pomaga.


Powtarzasz w kółko coś, czego on dawno nie słucha? Palisz tylko komendy (odsyłam do https://lapkawgore.blogspot.com/2018/07/burek-burek-burek.html)

8. Mam wyobrażony obraz mojego psa, ale nie widzę mojego psa

Oczekuję od psa cech, których w ogóle nie wykazuje lub umiejętności, do których całkowicie nie ma predyspozycji. Bo pies kolegi wujka był taki i taki. Chcę żeby był towarzyski, kiedy on zupełnie taki nie jest. Chcę, żeby nie oddychał, kiedy on jest pracoholikiem. Chcę, żeby nie szczekał, kiedy jego rasa słynie ze szczekliwości. Chcę się z nim bawić, gdy on nie lubi zabawek. Chcę go tulić, kiedy on nie lubi dotyku... ups, warczy na mnie... dlaczego jest agresywny w moim domu, mój prywatny pies??

Czy porady, które czytam, są głupie, czy głupi jest mój pies?

Pewnie ani jedno, ani drugie. Uważam jedynie, że w poradach o psim wychowaniu zbyt mały nacisk jest położony na czas potrzebny do osiągnięcia sukcesu i konieczną ilość powtórzeń oraz na moment i miejsce ćwiczeń. Bo to tak wygląda, że psa niby można w dwa dni nauczyć chodzenia na smyczy. 
Poza tym: aby modyfikować zachowanie, trzeba wiedzieć, z czego ono wynika, a następnie dobrać odpowiednią metodę pracy. Triki z behawiorystycznych forów internetowych nie działają na twoim psie, bo być może przyczyna zachowania jest inna lub wasza relacja jest bardzo zaniedbana (od początku jesteś niezrozumiały według psa, nigdy go o nic nie prosisz, jesteś nudny i złościsz się na różne przypadkowe rzeczy), dlatego nie działa. 

Podsumowując - gdzie szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego "na moim psie nie działa" w kolejności od najgłówniejszych:

-Niecierpliwość


-Zbyt duże wymagania, podejście do psa „z grubej rury”

-Brak konsekwencji (80% konsekwencji to nie jest jeszcze konsekwencja J)

-Praca podczas zbyt dużych lub zbyt niskich emocji
-Niewłaściwy moment nagrody i/lub niewłaściwa nagroda
-Trudności z dogadaniem się z innymi domownikami podczas pracy (każdy robi swoje i nauka idzie w las).

Na szczęście w większości przypadków, gdy mamy już diagnozę i chęci, nie jest tak trudno. Więc zamiast się złościć i szukać wymówek, trzeba zakasać rękawy do roboty i rozważyć pomoc specjalisty.
Poza tym pamiętamy, że EKSTREMALNIE ważne jest, aby nie dopuścić do rozwoju złego zachowania i nigdy nie mówić o psie „przejdzie mu”.

środa, 20 lutego 2019

ABC psich min


Przegląd psich min, które każdy musi znać

Psia twarz jest niewiele mniej wyrazista od ludzkiej. Mowę wyraża nie tylko twarz, ale całe ciało, zresztą u ludzi jest tak samo. Widać tam zarówno emocje, jak i to, co pies chce nam powiedzieć. Ciężka sprawa, dogadać się z człowiekiem. Zwłaszcza jak twój człowiek w ogóle nie rozumie, co do niego mówisz i zawsze reaguje inaczej, niż się chciało. Kompletnie nie dociera jak mówisz mu, że czujesz się źle. Człowiek złości się, że nie rozumie go pies, a czy on rozumie psa? A powinien, bo jest mądrzejszy :) Powinien też rozwinąć w sobie empatię, bo to pozytywna cecha ogólnie w życiu, nie tylko dla właścicieli psów.

Poniżej znajdziecie najważniejsze psie gesty, które, nierozumiane, mają daleko idące konsekwencje w zachowaniu i w ogólnej relacji z opiekunem. Zrozumienie strachu, stresu i złości to elementarz jakiejkolwiek relacji pies-człowiek. Każdym gestom towarzyszą też najpopularniejsze ludzkie reakcje.

Repertuar najważniejszych min

  • "Poczucie winy”. Uszy do tyłu, kręcenie się, czasem oblizywanie się, odwracanie głowy, machanie obniżonym ogonem, schylanie głowy, spowolnione ruchy. Mina „poczucia winy” to hit internetów.
Jak widzi to człowiek: narozrabiał i doskonale o tym wie, dlatego teraz mnie przeprasza i czuje się źle z tym, co nawywijał, czyli nasikał, pogryzł coś, wywrócił śmietnik, ukradł coś ze stolika. Doskonale wie i bardzo długo pamięta, co złego zrobił. Nawrzeszczę, żeby jeszcze lepiej zapamiętał, jak bardzo źle zrobił, skoro się kuli, to tym bardziej znaczy, że nauczy się na przyszłość. A zresztą jak mówię na głos „czemu pogryzłeś kapcia” to jeszcze bardziej się pręży, co oznacza, że doskonale rozumie.

Jak widzi to pies: człowiek jest w tej chwili niemiły, ja nie chcę z nikim konfliktu, nie chcę żadnych kłótni, no nie złość się już proszę, wszystko jest dobrze, nie chcemy tutaj żadnych problemów, wyluzuj, ja jestem tylko malutkim biednym psem i nie rób mi krzywdy. 

Pies wysyła sygnały uspokajające, żeby zakończyć konflikt. Już sama ta scena jest nieprzyjemna, przez co jest rodzajem kary, więc nie ma potrzeby dodatkowego karania psa ani celowego przedłużania sceny. Zwłaszcza, jeśli nabrojenie nastąpiło już jakiś czas temu, np. podczas naszej nieobecności, karanie będzie wysoce niepotrzebne i całkowicie nieskuteczne.

Do czego prowadzi niezrozumienie: utrata zaufania, pogłębianie objawów lęku i stresu, pogorszenie relacji przez nieprzewidywalność właściciela, niezrozumiałe kary bez walorów edukacyjnych prowadzące do stałego napięcia w obecności właściciela.

  • „Nie chcę tego robić, boję się”. Uszy położone, skulony tyłek, zapieranie się, niepewne ruchy, zerkanie na boki, czasem dyszenie, ślinienie, podniesiona łapa, drżenie, próba odsunięcia się/ucieczki.

Jak widzi to człowiek: pies nie chce czegoś robić (gdzieś wejść, do czegoś podejść, gdzieś iść, czegoś założyć) więc trzeba go do tego zmusić albo wrzasnąć, bo jest rozkapryszony. Przecież TY wiesz, że nie ma się czego bać, to tylko prysznic/auto/tramwaj/zatłoczona ulica/stół/obce psy. Burek, STÓJ!, Burek, CHODŹ TU!

Jak widzi to pies: boję się tej rzeczy, nie wiem co się wydarzy, nigdy nie byłem w takiej sytuacji lub wkładano mnie tam siłą lub ostatnio jak to zrobiłem to potem było bardzo strasznie, jak jest ta rzecz to pańcia robi się dodatkowo niemiła i się napina. Zaraz się rozpłaczę. Niech ta sytuacja się skończy. Proszę, nie każcie mi tu być, ja naprawdę nie chcę, nie!, nie!, NIEEE!! Muszę się zgodzić, naciskają na mnie, płaczę w środku.

Do czego prowadzi niezrozumienie: pogłębienie lęku, a co za tym idzie – objawów lęku, popsucie relacji wynikające z braku poczucia bezpieczeństwa przy opiekunie, wywołanie fobii, wywołanie agresji lękowej, uogólnienie się strachu na inne podobne sytuacje/przedmioty lub w ogóle na wiele rzeczy wokół (ogólna strachliwość), unikanie kontaktów z opiekunem.

  • „Zniknij z moich oczu, jestem wkurzony i być może będę musiał zrobić ci coś złego, choć bardzo bym nie chciał” – oznaki agresji, warczenie, nerwowe zerkanie,  jeżenie, podwijanie warg, czasem szczekanie, wpatrywanie się, obniżanie głowy lub jej lekkie odwracanie, machanie obniżonym ogonem, kłapanie zębami w powietrzu, napięcie mięśni.
Jak widzi to człowiek, który zna tego psa: pies jest wkurzony, ale nigdy jeszcze nie ugryzł, on się tylko tak droczy, bo on na pewno nie ugryzie, chce poudawać że jest groźny i że mamy się jego bać, cwaniakuje jak dresiarz a wiadomo że nic złego nie zrobi, on jest taki słodki jak się złości, a zresztą macha ogonem przy tym

Jak widzi to pies: bardzo mnie drażnisz i nie chcę żeby to, co teraz się dzieje, trwało dalej, natychmiast się odsuń, bój się mnie, mam emocje wywindowane ma maksa (pobudzenie powoduje, że macham ogonem), jestem zmęczony nie lubię cię idź stąd

Do czego prowadzi niezrozumienie: narastanie agresji lub wywołanie ugryzień bez ostrzeżenia, stałe napięcie i stres, uogólnianie agresji na inne sytuacje, wybór przez psa agresywnych gestów jako sposobu na radzenie sobie z większością sytuacji, gdzie nic innego nie działało.

Agresja może być wywołana bardzo różnorodnymi czynnikami, natomiast w tzw. przeciętnym polskim domu często spotyka się agresję „nie groźną” czyli poirytowanie psa, ale wstrzymywanie się od ugryzień lub bardzo łagodne ugryzienia. Każda agresja jest jednak agresją i ma swój powód.

Każde z tych zachowań można, a nawet należy modyfikować w mądry i przede wszystkim jasny dla psa sposób - a przynajmniej nie wolno się przyczyniać do pogłębiania tych zachowań. Każde zachowanie wynika z określonego samopoczucia, które to jest wywołane określonym czynnikiem; pies naprawdę niewiele różni się od człowieka.


A teraz repertuar moich ulubionych min:

  • Kurza stopa, jak oni to zrobili?

Zmarszczone czoło albo przekrzywiona głowa nad czymś małym i niesamowitym. Może być mały zwierzak (jeż). Może być kula-smakula. Może być zabawka na inteligencję. Może być coś wystającego z szafy. Kawałek smakołyka na podłodze, który powinien biegać, a leży. Dziwny dźwięk, wydobywający się z twoich ust.

  • Panie, ja tu tylko wącham
Każdy opiekun spokojnego psa to zna, zna to również każdy, kto swojego psa próbował szkolić. W reakcji na coś, pies nagle z ogromną fascynacją zaczyna wąchać okoliczną trawę i robi kilka kroków w bok. Nie do końca udaje mu się ściema, bo zezuje znad trawy na ciebie / innego psa, ale ogólnie to wącha. Ja jestem, panie, uczciwy pies, wącham, o niczym nie wiem, na spacerze jestem.
- dzieje się tak, gdy w pobliżu jest inny pies, z którym twój pies nie ma ochoty się kontaktować. Najfajniejsze jest to, że większość psów to rozumie i szanuje
- dzieje się tak, gdy podczas treningu wymagasz jakiegoś zadania, którego twój pies nie rozumie albo ma już serdecznie dość powtórek i czuje presję


  • Pokornie zgadzam się
To jest popisowa mina Lary. Ponieważ jest odpowiednio wcześnie i w spokoju zaznajomiona z różnymi sytuacjami, godzi się na nie, bo wie, że jedyną opcją jest w spokoju czekać i wykonywać polecenia. Tak jak za przeproszeniem kobieta u ginekologa. Grzecznie czeka aż stąd wyjdzie i czmychnie do domu.
Mina wygląda pokutnie. Duże, wilgotne oczy, pełne wyrzutu lub patrzące gdzieś w przestrzeń. Spokojne mlaskanie lub ciche stękanie („ja pierdolę kończ”). Uszy do tyłu i naciągnięta skóra na czole. Stanie w przedpokoju z brudnym brzuchem i czekanie na prysznic. Kąpiel. Czesanie. Wyjmowanie rzepów. Wracanie z balkonu do mieszkania. Schodzenie z wersalki na czas jej rozkładania. Zakładanie szelek. Kaganiec („jak mogłaś mi to zrobić, ty którą tak kochałam”). Czekanie na przystanku.

piątek, 15 lutego 2019

Pasze i karmienie. Część II


Nawiązując do wątku z poprzedniej notki:

Żerność

Psy mogą się wydawać mięsożerne ze względu na uzębienie i swojego dzikiego przodka, czyli wilka z lasu. Mięso zresztą bardzo lubią, a do produkcji energii bardziej potrzebują tłuszczów zwierzęcych niż węglowodanów. Modna teraz dieta Bones And Raw Food do tego właśnie nawiązuje (na drugim biegunie mody są z kolei karmy wegańskie dla psów, ale to zostawmy:). 
Czasem może jednak przeceniamy szlachetność psich potrzeb. Psy są bowiem wszystkożerne, jak dziki, świnie, szczury, chłoną to, co akurat jest. Lara jest encyklopedycznym modelem wszystkożerności. Wszystko + żerność to jest to. Mięso gotowane lub surowe, żywe lub martwe, warzywa i owoce, chleby, nabiały, ogórki kiszone,  pierogi, co pan dasz to wezmę. Żołądek psi cechuje bardzo duża kwasowość, dlatego wiele może znieść. Oczywiście jeden żołądek będzie bardziej wrażliwy od drugiego, natomiast dla mojej Lary temat zatruć jest równie egzotycznym tematem, co problemy z apetytem.

Wszystkożerność jest związana m.in. z historią psa, który trudnił się jedzeniem śmieci w okolicy ludzkich wiosek. To zresztą całkiem pożyteczne. Bezdomne psy z większości krajów wykonują to zajęcie nieprzerwanie od wieków. Domne psy też zwykle kochają śmieci, im bardziej obrzydliwe, tym lepsze. A jak nie zjem, to chociaż zakopiem, a wcześniej chwilę z tym poparadujem. Nieśmiertelne, symboliczne połączenie psa i kości to zresztą odbicie tego, o czym mówię: człowiek zjadł mięso, a dla psa była kość. Jestem pewna, że statystyczny człowiek zjada proporcjonalnie więcej mięsa niż statystyczny "mięsożerny" pies.
Tak się składa, że w moim domu Lara też pełni funkcję śmieciojada, ponieważ wylizuje opakowania po różnych produktach, a dzięki temu mogą one trafić do odpadków suchych. Wylizując moje talerze powoduje, że nie zatykam zlewu resztkami jedzenia, no i tych resztek nie marnuję. Lara zjada też np. niedobrą szynkę z pizzy, ścinki z okrajania surowego mięsa, rzecz co spadnie na podłogę i zrobi plamę, itd. Wszystkożerny pies jest eko.
Pamiętajmy jednak, że bazą żywieniową psów z dobrych domów w XXI wieku powinien być zbilansowany pokarm, a psie tendencje do jedzenia czegokolwiek najlepiej mieć pod kontrolą.

Karmienie

Są dwa rodzaje karmienia karmą: pierwszy to sypanie odmierzonej porcji do miski o stałych porach, drugi to stała dostępność jedzenia w misce. System jesz-ile-chcesz (nazywany ładnie ad libitum) jest z tego co widzę duuuuużo bardziej popularny. Z mojej perspektywy sprawa wygląda tak:
Lara je dwa razy dziennie odpowiednią dla siebie porcję i to jest moim zdaniem opcja optymalna i taką polecam. Nie wiem, do czego by doszło, gdyby karma była w misce non-stop. Może skręt żołądka, a może od razu jego rozerwanie, a w optymistycznej wersji 20 kilo nadwagi? Karmienie dwa razy dziennie uważam za dobre dlatego, że:
1) jest absolutna kontrola nad zjadaną ilością, a więc też nad masą ciała, 
2) jest absolutna kontrola nad kwestią apetytu i braku apetytu, 
3) jest kontrola przed spacerem, zwłaszcza bardzo aktywnym spacerem, czy pies ma pełny brzuch czy nie, 
4) jeśli w domu jest więcej zwierząt, zapobiegamy gastro-walkom czy jedzeniu z chytrości jeden przed drugim, 
5) nie śmierdzi w domu karmą, 
6) jest to dobre pod kątem rozmaitych ćwiczeń za jedzenie, w tym ćwiczeń samokontroli i dla ogólnych relacji: żarcie wydziela człowiek, a ty musisz coś za nie zrobić lub czegoś nie zrobić, 
7) jak pies się nażre pełną miską, to jest zamulony i podając pokarm w konkretnym momencie mamy możliwość tym zamuleniem sterować.

Co do wyboru karmy - uszanujmy przede wszystkim smaki samego psa. Jeśli nienawidzi jakiejś firmy, nie zmuszajmy go do jedzenia Active Pet. Bo najczęściej wtedy efekt jest taki, że pies nie lubi Active Pet czy innego Chappi, więc jedzonko leży smutno w misce, a pies dostaje ze stołu. W efekcie niby jest na Active Pecie, ale w rzeczywistości zjada tylko parę chrupek dziennie, a poza tym żywi się wraz z pańcią. W praktyce dostaje same smakołyki, a karma leży niechciana i jeszcze wietrzeje. No ale "mój pies jest na suchej karmie".
Uważam, że nie ma to większego sensu i warto wtedy albo wypróbować inną karmę, albo gotować samodzielnie jedzenie dla psa. Powinniśmy przykładać jednak wagę do wartości energetycznej, składu i proporcji składników odżywczych tego, co przygotowujemy: krótko mówiąc trzeba się trochę znać na dietetyce. Nie wątpię, że dobrze zbilansowane jedzenie robione samemu w domu jest stokroć lepsze od gotowych karm.
Czasem okazuje się jednak, że bardzo łatwo jest zachęcić psa do suchych chrupek, na które miał focha. Wystarczy poturlać je po podłodze, schować w kongu lub pustej plastikowej butelce z wyciętymi dziurkami, schować pod kocem/w kapciu i nakazać szukanie. Robi się wtedy ciekawiej, jest trochę jak na polowaniu, są dobre emocje.

Zasada 10%

Podsumowując, jest ogólna zasada, żeby "ludzkie" jedzenie nie przekraczało MAX 10% dziennej porcji energetycznej dla psa. Wtedy powinno być OK. W tych 10% znajdą się smakołyki do ćwiczeń i inne "drobne grzeszki", a jeśli ćwiczymy dużo, wtedy spalamy michę i całą porcją z michy skarmiamy na treningu. 
Poza tym, jeśli pies nie jest psem sportowym, a my znawcą w zakresie suplementacji, lepiej nie podawać żadnych uzupełniaczy witamin i minerałów. Suplementy z reklam, czy to dla psów, czy ludzi, podawane zdrowym osobnikom, w najlepszym wypadku nie mają żadnego wpływu na zdrowie, w najgorszym - szkodzą. Niezbędne składniki odżywcze powinna zawierać karma, natomiast przedawkowanie uzupełniaczy może być gorsze, niż ich niedobór i dotyczy to zarówno psów dorosłych, jak i szczeniąt w okresie intensywnego wzrostu. I ludzi też to dotyczy.

poniedziałek, 4 lutego 2019

Pasze. Część I

Karma sucha


Tłuste w dotyku, suche chrupki, które zjada większość psów, powstają na skutek ekspandowania lub ekstrudowania składników. Ekspandowanie – tak jak jest np. ekspandowana kasza jaglana z Biedronki – polega na bardzo szybkim podgrzaniu ziarna do temperatury zmieniającej wodę w parę, a wtedy woda, próbując wyparować z cząsteczki, zwiększa ciśnienie i rozrywa ją. W efekcie zostaje zniszczona struktura komórkowa, a to oznacza większą strawność i przyswajalność składników pokarmowych. Ekstrudowanie to z kolei gotowanie mieszanki składników w wielkim kotle, bardzo intensywne, w dużej temperaturze oraz przy zwiększonym ciśnieniu. Taka papa przeciskana jest później przez mały otwór, który formuje jej właściwy kształt i wielkość. Potem uformowana papa jest opryskiwana smakowitym tłuszczem, aby miała mniej lub bardziej atrakcyjny smak. Na koniec produkt jest suszony gorącym powietrzem i powstają chrupki o zawartości wody maksymalnie 12%. Chrupek zawsze cechuje się wysoką strawnością, dzięki wygotowaniu wszystkich składników na początku procesu.

O co chodzi z karmami dobrymi i nie dobrymi.

Ponieważ sucha karma jest łatwo strawna, to, wybaczcie bezpośredniość, psy walą po nich prawidłowe kupy. I teraz kupa mówi nam, jakiej jakości jest karma. Generalnie im gorsza karma, tym większa i częściej robiona kupa. Jedzenie przelatuje przez psa jak samolot. Przy lepszej karmie, kupa ma normalny rozmiar (dużo mniejsza od głowy psa :D) i robi się dwa, czasem w porywach do trzech razy dziennie. Dlaczego tak jest? Gorszej jakości, czyli kupogenne karmy mogą być zbyt szybko ekstrudowane lub niewłaściwie suszone, a przez to mogą zmniejszać swoją strawność i dodatkowo wytracać składniki odżywcze. Układ trawienny wyciąga więc z takiej karmy to, co może, a większość to po prostu pusta treść, która przeradza się w ogromną kupę.

Ważna jest także troska producenta o te składniki, witaminy i minerały, które giną w procesie ekstrudowania papy. Składniki wiele tracą ze swojej odżywczości, przechodząc przez proces produkcyjny. Dlatego pasza musi być w optymalny sposób uzupełniona o to, co się wytraciło. Tutaj cena jest plus minus informacją, czy producent o to dba, czy nie. Ogólne prawidło jeśli chodzi o jakość karmy jest takie, że im lepsza dostępność składników odżywczych w karmie i lepsza strawność, tym mniejszą ilość karmy pies musi zjeść. Zalecana dzienna ilość gramów karmy na kilogram masy psa opisana jest na etykiecie produktu.

To, czy podawana karma gwarantuje komplet potrzebnych składników odżywczych, poznamy głównie po kondycji sierści i skóry. Jest trochę tak, że przez psa przejdzie wszystko, a więc nawet najtańsze marketowe pasze nie spowodują (mam taką nadzieję) uszczerbku na zdrowiu i ogólnej kondycji. Co nie znaczy, ze nie warto wczytać się w ich etykietę i poddać refleksji.

Kolejna istotna rzecz, czyli skład. Podstawową zaletą gotowej karmy jest to, że jest zbilansowana. To znaczy, niezależnie od swojej jakości, najprawdopodobniej będzie miała właściwe proporcje tłuszczów, węglowodanów, białka, włókna pokarmowego, witamin i minerałów. Te proporcje mogą się mocno wahać w zależności od karmy i od przeznaczenia karmy, a trochę tych przeznaczeń jest (np. dla psów rasy yorkshire terrier w wieku 6-12 miesięcy, ale tylko samic z niestrzyżonym włosem i o imieniu na literę "B"). W przeciętnej porcji karmy jest przewaga węglowodanów, mniej więcej tyle samo białka i tłuszczu, częściej więcej białka, do tego od 6 do 9% popiołu i wilgotność od 6 do 12%. Istotna jest też strawność białka, węgli i tłuszczów, która dla przeciętnych karm marketowych wynosi odpowiednio ok. 81%, 85%, 79%. Im większa strawność, tym bardziej premium karma. Tu właśnie jest kwestia tej wspomnianej wcześniej objętości kupy.

W dobrych karmach, ogólnie mówiąc, skład jest bardziej wyszczególniony. W gorszych mamy zwykle tajemnicze "produkty pochodzenia zwierzęcego" plus reszta składu jak w paszy dla drobiu: ziarno, śruta sojowa. Zmielony drób wraz z jego paszą :) Uwaga też na napisy w rodzaju "minimalna zawartość X wynosi Y%", bo nie jest to rzetelna informacja i wynika wyłącznie z przepisów, każących skład jakoś tam na opakowaniu opisywać. Niektórzy producenci by tego najchętniej nie robili i zastępowali etykietę zdjęciem uśmiechniętego psa. Zwłaszcza ci, których karma to ekspandowana pszenica z aromatem tłuszczu. A więc im bardziej wylewnie producent opisuje swoją karmę, tym lepiej dla karmy.

Weźmy Dolinę Noteci. Ja jej nie stosuję, ponieważ kosztuje miliony, a ja milionów nie zarabiam, natomiast jest to hiperprzykład tego, jak bardzo szczegółowo i bez kompleksów mogą być wymienione składniki: wymiona, wątroba wieprzowa, nerki wieprzowe, serce wołowe, marchew, ziemniak, mączka kostna, jajka, etc, etc. 
Lara je obecnie N&D (Farmina), której skład jest przyzwoity, oceńcie sami:


Co prawda dopiero na odwrocie paczki dowiadujemy się, że owoc granatu stanowi 0,5% składu. Ważne, że z przodu opakowania zajmuje centralne miejsce, ale ciii :D

piątek, 25 stycznia 2019

Mały wielki rozumek



Szczeniaczki.
Z jednej strony natrętne, z drugiej pocieszne, z jednej szkodniki, z drugiej – słodziaki przytulaki, które pachną szczeniakiem (kto nie wąchał, niech żałuje). Dzisiaj chcę opisać kilka rzeczy, które najbardziej rzucają mi się w oczy u opiekunów szczeniąt. Chcę też wypowiedzieć małą wojenkę kwarantannie poszczepiennej. Ale na początek jednak wstępniak o okresach rozwoju maluchów.
  • okres neonatalny – od urodzenia do 14 dnia życia. Inaczej okres larwalny :) czyli życie przed rozwinięciem wzroku i słuchu, bez zdolności regulowania wewnętrznej temperatury, w całkowitym uzależnieniu od matki. Układ moczowy i wydalniczy muszą być stymulowane matczynym wylizywaniem. Wbrew niektórym dziwnym poglądom, taką larwę jak najbardziej bierzemy na ręce i obcujemy z nią!
  • okres przejściowy – od 14 do 21 dnia. Wielka chwila otwarcia oczu, a potem pojawienie się zębów mlecznych i idąca za tymi zmianami nowa otwartość na zewnętrzne bodźce. Początek zachowań socjalnych.
  • pierwotna socjalizacja, czy inaczej okres krytyczny – od 3 do 12 tygodnia życia. W tym okresie (tj. po 6 tygodniu) szczenię trafia do nowego domu. To bardzo ważny okres, w którym, najprościej mówiąc, programują się zachowania i reakcje na różne bodźce. Psia ciekawość w tym wieku nie zna granic, a rolą opiekuna jest dostarczenie mu maksymalnej ilości różnorodnych doświadczeń POZYTYWNYCH. Różnorodnych, to znaczy: podróże samochodem, jazda windą, poznanie obcych łagodnych dorosłych psów, poznanie jak największej ilości obcych osób, krótkie spacery w różnorodnych miejscach. Oczywiście wszystko na krótko i z umiarem, ale regularnie. Bodźcujemy psa każdego dnia.
  • okres młodzieńczy, będący dalej okresem socjalizacji – od 12 tygodnia do okresu dojrzewania. Czas, w którym szczeniak robi się coraz pewniejszy siebie i niezależny, zachowuje czystość w domu, nadaje się do pierwszych prawdziwych lekcji posłuszeństwa, ale może mieć też swoje lęki i uprzedzenia. To czas, w którym z tymi lękami walczymy poprzez odwrażliwianie. Ponieważ jest to dalej okres socjalizacji, opiekun musi zapewniać maksymalną ilość różnorodnych bodźców – choć jednocześnie mogą ujawnić się tutaj efekty niedoboru bodźcowania z poprzedniego okresu rozwoju (głównie lęki).


Szczeniak w nowym domu

Prawdopodobnie pierwszą rzeczą, jaką chcemy nauczyć szczeniaka, będzie załatwianie się w jednym miejscu domu, a docelowo załatwianie się na dworze. Wydaje mi się, że ważniejsze od wszystkich zasad pozytywnej nauki czystości jest po prostu nie być leniuchem. Żeby pieseł nauczył się robić swoje na dworze, musi tam po prostu wychodzić, milion razy dziennie po dwie minutki. Wcześniej, nauka załatwiania się na matę jest głównie mozolnym przenoszeniem sikającego szczeniaka z podłogi na matę i nagradzanie go na macie. Dobrze, żeby na macie było zawsze trochę zapachu siuśków. Nie mniej ważne od tego, co należy robić, jest to, czego nie należy robić, a.... wszyscy to robią.

Nie karamy. Dlaczego? Nie dlatego, że krzyk to brutalne znęcanie się, a klaps to cierpienie i tortury. Nie karamy dlatego, że nie uzyskamy żadnej skuteczności poza skutecznym popsuciem waszej relacji, wywołaniem lęku, braku zaufania i przede wszystkim niezrozumienia. Czy ktoś widzi sens w karaniu noworodka, że narobił do pieluchy? Kary są popularne ze względu na jedną niefortunną psią minę – minę „winowajcy”. Słynne „on wie, że źle zrobił”. Nie przeceniajmy jego inteligencji :) Żeby nie popaść w dygresję, temat psich min i gestów rozwinę w kolejnej notce.

Drugą rzeczą, najbardziej kojarzącą się ze szczeniakiem obok siku i kupy, jest zabawa. Zabawa = gryzienie, szarpanie, gonienie, branie do mordki wszystkiego w zasięgu wzroku. Przyglądając się szczeniakom, z którymi pracuję, widzę siłę i wszechpotęgę zabawki jako narzędzia do budowania: relacji, samokontroli, euforii, posłuszeństwa, zaufania, nagrody, odłożonej nagrody i pewnie jeszcze trochę by się znalazło. Najczęstsze błędy (nie trzeba tego nazywać błędami, ale wtedy nazwijmy to ograniczaniem perspektywy wychowania zajebistego dorosłego psa) opiekunów to:

1) zabawa rękami. Prowadzi do tego, że szczeniak gryzie po rękach, oraz do tego, że ludzki dotyk znajduje się w jego psim rozumieniu gdzieś na granicy zabawy / dokuczania, na pewno nie nagrody, a raczej gdzieś wśród gestów, na które trzeba aktywnie reagować,

2) dokuczanie zabawkami. Rozumiem przez to różne dziwne ruchy zabawką, począwszy od piszczenia prosto do ucha, poprzez chamskie wyjmowanie z pyska, skończywszy na skakaniu pluszakiem po głowie i oczach :) najbezpieczniej jest uciekać zabawką po płaskiej powierzchni, rzucać i szarpać się nią,

3) brak zabawek reglamentowanych. Szczeniak jest szczeniakiem i jeśli nie będzie miał swobodnego dostępu do zabawek i gryzaków, wybierze sobie sam zabawki w postaci mebli i butów. Jednak warto chować kilka najfajniejszych i najbardziej ulubionych zabawek, które wyciągamy tylko na czas wspólnej zabawy (tj. często w ciągu dnia, wszak szczeniak bawić się musi). Chodzi o zbudowanie fajnej relacji i bycie dla psa atrakcyjnym (tylko ja wiem gdzie leży to najulubieńsze i tylko ja je ożywiam :)),

4) zabawki nieatrakcyjne. Łatwo zauważyć, co psa kręci – czy liny, czy piłeczki, czy futrzaste szarpaki, czy pluszowy miś, czy gumowe piszczące, czy pusta butelka po wodzie. Bawimy się tymi, które lubi,

5) BEZPIECZEŃSTWO. Jeśli w wyniku zabawy zabawką szczeniakowi coś się stanie, może się zrazić na długo, a może nawet na zawsze. Miejmy na uwadze to, żeby w nic się nie walnął, nie poślizgnął za bardzo, nie dostał zabawką po głowie, etc. Niech przykładem będzie moja Lara, która przypadkowo oberwała w oko piłką tenisową, dość mocno spuchła, i nie używa do dziś piłek. Boi się też twardych szarpaków, bo kiedyś nieźle się jednym poobijała. Więc jaka jest jej reakcja na zachęty zabawy piłką: tylko nic mi nie rób ej dobra nie musimy się bawić jestem fajnym bezproblemowym psem.

Wreszcie trzecia rzecz związana ze szczeniakami: SOCJALIZACJA. Chcemy wychować zrównoważonego psa, który się niczego nie boi, nie poluje na zwierzęta, nie ma żadnych fobii ani nie rozwinie się u niego agresja, a poza tym zna savoir vivre w kontaktach z innymi psami. Porządna i intensywna socjalizacja może to wszystko ułatwić. Mówiąc inaczej, dobra opieka nad szczeniakiem zapobieże problemom behawioralnym dorosłego psa. Przykładowa lista rzeczy, które chciałabym pokazać mojemu szczeniakowi przed ukończeniem 12 tygodnia życia (oczywiście niektóre z trzymaniem na rękach, inne na smyczy): tramwaj, podróż samochodem, ogromny karton który się przewraca, przebranie z wielkim kapeluszem i czarnym płaszczem, kury w zagrodzie, kaczki nad rzeką, klatka kennelowa, koń, kot, królik, zabawa w gwiezdne wojny (latanie szczeniakiem jak samolotem, no co), ogromne puste boisko, spotkanie z dogiem niemieckim, wizyta w mieście, spotkania z dziećmi.

Kwarantanna

Szczenięce szczepienia i związana z nimi osłabiona odporność oznaczają podatność na choroby. Żeby im zapobiec, weterynarze zalecają kwarantannę. Na czym polega kwarantanna w praktyce: opiekun izoluje szczeniaka w domu od wszystkiego i od wszystkich, uczy czystości jedynie przy pomocy rozłożonych gazet/maty i zwleka z pierwszym spacerem nawet do okresu młodzieńczego. U opiekuna włącza się myśl „każda bakteria zabije mojego psa”. Moim zdaniem, jest to prosty przepis na wychowanie psa lękliwego, niepewnego siebie, mogącego mieć wypaczone emocjonalne reakcje na różne codzienne zjawiska, nie potrafiącego ogarnąć się wśród rozproszeń, etc. Uważam, że trzeba znaleźć równowagę pomiędzy troską o zdrowie fizyczne, a troską o psychikę. Kwarantannę potraktujmy jako coś, co zawsze mamy na uwadze z tyłu głowy, aby nie przesadzać ze spacerami. Nie chcę przecież zabierać siedmiotygodniowego malca w góry :) Jednak nie wyobrażam sobie jego wychowania bez kontaktu z trawnikiem, przynajmniej kilkoma innymi dorosłymi psami, bez podróży środkami lokomocji ani pokazywania mu (niech będzie, że na rękach) różnych dziwnych zjawisk, w tym zwierzaków.