sobota, 20 października 2018

Zostaw to i patrz na mnie! Czyli Decyzja, Rezygnacja, Nagroda.


Nie idziemy na lody

Nauka posłuszeństwa to w dużym stopniu nauka rezygnacji. Na początek pofilozofujmy sobie o samych pojęciach:
Rezygnację poprzedza podjęcie decyzji o odrzuceniu czegoś, co jest dla nas ważne. Rezygnując, mamy pełną świadomość straty czegoś, co z pewnością było możliwe do zdobycia. Rezygnacja jest więc „szlachetną”, świadomą decyzją. Ponieważ nie każdy jest szlachetny – a zwłaszcza psy rzadko bywają - rezygnacja musi się opłacać. Człowiek i pies nie znoszą próżni, więc w miejsce tego, z czego zrezygnowaliśmy, musi pojawić się coś co najmniej równie fajnego.* Nie idziemy na lody, bo pójdziemy w inne fajne miejsce.

Jeszcze raz podkreślę, że o rezygnacji trzeba zdecydować. Zabranie psu czegoś, na czym mu zależało (jedzenie/zabawka) jest karą, a nie rezygnacją. Czyli: wyrwanie psu na siłę zabawki i podanie w zamian smakołyka nie przybliża nas do komendy „zostaw”. Brakuje nam tu samodzielnej psiej decyzji. A prośbę o psią decyzję trzeba uzasadnić!

W ten sposób dochodzimy do nagrody. Mechanizm nagrody za rezygnację jest mniej więcej taki: przestań robić to co robisz, albo zostaw to co masz przed nosem, bo dostaniesz coś ode mnie.

Rezygnacja na osi czasu

Rezygnować trzeba teraz. Natomiast nagroda będzie w przyszłości w stosunku do chwili obecnej. Dla człowieka rozróżnienie między teraz a później nie jest trudne –> dla psa wymaga już pewnej rozkminy. Czekanie na nagrodę wiąże się ściśle z zaufaniem, że ta nagroda na pewno BĘDZIE. Tok myślenia jest wtedy taki: „rezygnuję z tej fajnej rzeczy, bo dostanę inną fajną, a może nawet fajniejszą rzecz za chwilę.” Jeśli innej fajnej rzeczy nie będzie, przestanę rezygnować, bo nie ma to dla mnie sensu. Dlatego komenda „zostaw” przy zjadaniu resztek pod śmietnikiem na spacerze nigdy się nie uda, jeśli nie będzie dla psa czymś uzasadniona.
Od czego więc zacząć, żeby pies nauczył się rezygnować z innych fascynujących rzeczy, by słuchać NAS? Co zrobić, żeby stać się centrum psiego świata, ważniejszym niż wszystko inne: zapachy w trawie, jedzenie, obcy ludzie, inne psy, wiewiórki, gnijące resztki, rowery, wąchanie krzaków, etc.
Sprawa jest złożona i wcale nie łatwa. Ale nawet kiedy nie wierzy się w psa (bowiem „mój pies jest głupi”) można się zaskoczyć pozytywnie!

1. Samokontrola

Zaczynamy od tzw. samokontroli. Ten termin jest bardzo modny; chodzi mniej więcej o umiejętność powstrzymania impulsów, jakie wywołuje widok rzeczy wspaniałych (jedzenie/zabawki/sygnały poprzedzające przyjemność, takie jak ściąganie z wieszaka smyczy przed spacerem itp). Nauka samokontroli bywa mylona ze zwalczaniem tzw. dominacji psa... według teorii, że pies rzuca się na jedzenie/do wyjścia jak opętany, ponieważ wierzy, że jest liderem legendarnej watahy i sprawuje władzę nad ludźmi. Otóż więc nie chodzi o dzierżenie przez psa insygniów władzy „w stadzie”, ale o brak umiejętności hamowania naturalnych impulsów. Samokontrola to nic innego jak ogarnięcie się, zamiast świrowania. Pójdziemy na lody, ale nie wbiegamy do lodziarni.

Ćwiczenia elementarne na samokontrolę:
a) sypiesz jedzenie do miski dopiero wtedy, gdy pies usiądzie i się uspokoi; 
b) wychodząc na spacer, otwierasz drzwi domu dopiero, gdy pies wcześniej opanuje ekscytację, a nie w momencie największego „szału wyjścia”; 
c) kładziesz smakołyk na podłodze obok psa i zakrywasz go ręką w momencie, gdy pies próbuje po niego sięgnąć. Gdy się odsuwa – odkrywasz smakołyk. Gdy znów chce sięgnąć – zakrywasz. Dopiero jak na kilka sekund się odsunie (a najlepiej na ciebie spojrzy), nagradzasz podając drugiego smaka z kieszeni.

2. Nagradzanie skupienia uwagi na tobie

Kiedy w reakcji na twoje cmoknięcie/zawołanie pies przerywa coś, co robił – zawsze nagródź. Rodzaj nagrody dostosuj do tego, czy pies oddawał się przerwanej czynności z pasją, czy tylko z umiarkowanym zainteresowaniem (a więc odpowiednio jedzenie lub miłe słowo). Często takie okazje pojawiają się spontanicznie w ciągu dnia i warto je wyłapywać. UWAGA. Nie chodzi o żebranie przy stole. Wtedy pilne i namiętne patrzenie psa w twoje oczy raczej nie powinno być nagrodzone :)

3. Odłożona nagroda

To dla początkujących psów bardzo trudna do pojęcia kwestia. Pies musi zaufać, że nagroda nastąpi po pewnym czasie, a Ty masz zadbać o to, żeby nie zawieść jego zaufania
Ćwiczenie: smakołyk leży na podłodze obok psa. Pies musi wykonać określone zadania, trwające np. 20 sekund: siad, waruj, noga. Dopiero jak skończycie, na Twoją komendę może odebrać leżącą i czekającą na podłodze nagrodę. Stopniowo wydłużamy czas trwania zadań – a także atrakcyjność leżącej nagrody (czyli najpierw np. mały kawałek psiego smakołyka, później pół parówki). 

4. W praktyce na spacerach

Najtrudniejsze jest na spacerach. Problem z przywołaniem, bieganie do innych psów lub szukanie resztek w trawie, ale też ciągnięcie na smyczy, wynikają często z tego, że otaczający psa świat jest fajniejszy niż jego opiekun. Niby to naturalne, ale nie powinno tak być, jeśli myślimy o posłuszeństwie. A większość ludzi życzyłaby sobie, żeby posłuszeństwo leżało pod świąteczną choinką, zamiast skupić się na pracy i dobrych relacjach z psem. Tu polecam super wideo Magdy Łęczyckiej i ćwiczenie z rzucaniem smakołyków: https://www.youtube.com/watch?v=wCS5kUgpcIk

Kiedy podczas spaceru pies koncentruje swoją uwagę na tym, na czym nie chcemy, również w sposób który nazwalibyśmy „problemem behawioralnym” – czyli na dziecięcych wózkach, rowerzystach, albo spina się do innych psów – bardzo często należy skupić go wtedy na sobie. Zagadać, zwabić smaczkiem. Łatwo mówić o przekierowaniu uwagi na siebie, ale trudniej zrobić. Robimy więc to na codzień: uczymy, że rezygnowanie się opłaca, a sukces poznamy po tym, że pies sam zdecyduje „odpuszczam ten temat”.

Przykład z życia z Larą.
Sytuacja 1: Mijamy psa, i Lara i pies są na smyczy. Lara napina się lekko i jeży, a podczas największego zbliżenia dwa razy szczeka. Żeby tego uniknąć, już w momencie gdy się wpatruje w psa i napina, odchodzę z nią kilka kroków w bok i zagajam: ooo a cio to takiego mam dla mojego pieska w kieszeni, mmm ale smaka mam dla ciebie. Zajmujemy się smakiem i wszystko kończy się OK. Ale to nie była jeszcze rezygnacja.
Sytuacja 2: Mijamy psa, i Lara i pies są na smyczy. Na wszelki wypadek odsuwam się na skraj chodnika, żeby nie być nadmiernie blisko, ale już widzę, że Lara się nie jeży. Mijamy psa. Lara zerkała na niego, lekko podniosła ogon, ale poza tym go olała. Wtedy lawina nagród. Jest też miejsce na potrójną lawinę nagród: kiedy Lara ma psa w nosie, gdy ten pies na nią szczeka.

Co jest dla mnie najważniejsze w nauce rezygnacji, oprócz ogólnych praktycznych zalet posłuszeństwa: takie ćwiczenia bardzo pozytywnie wpływają na relację z psem i wspólne dogadywanie się. Stajemy się dla psa fajni, interesujący i godni zaufania. Przywołanie na spacerach staje się łatwiejsze, przebywanie w naszym towarzystwie i słuchanie naszych poleceń zaczyna być dla psa frajdą (pańcia do mnie mówi = będzie coś fajnego –> jeśli nie natychmiast, to za chwilę).

Niech życie z psem przypomina tą scenę: A: "chodźmy na lody". B: "nie idziemy na lody". A: "ale czeeemu". B: "pójdziemy na zakupy i wieczorem sami zrobimy super deser, na który zaprosimy jeszcze ciocię".

*rzecz jasna gdy mówimy o wzmocnieniu pozytywnym.