Nawiązując do wątku z poprzedniej notki:
Żerność
Psy mogą się wydawać mięsożerne ze względu na uzębienie i swojego dzikiego przodka, czyli wilka z lasu. Mięso zresztą bardzo lubią, a do produkcji energii
bardziej potrzebują tłuszczów zwierzęcych niż węglowodanów. Modna teraz dieta Bones And Raw
Food do tego właśnie nawiązuje (na drugim biegunie mody są z kolei karmy wegańskie dla
psów, ale to zostawmy:).
Czasem może jednak przeceniamy szlachetność psich potrzeb. Psy są bowiem wszystkożerne, jak dziki, świnie,
szczury, chłoną to, co akurat jest. Lara jest encyklopedycznym modelem
wszystkożerności. Wszystko + żerność to jest to. Mięso gotowane lub surowe,
żywe lub martwe, warzywa i owoce, chleby, nabiały, ogórki kiszone, pierogi, co pan dasz
to wezmę. Żołądek psi cechuje bardzo duża kwasowość, dlatego wiele może znieść. Oczywiście jeden żołądek będzie bardziej wrażliwy od drugiego, natomiast dla mojej Lary temat zatruć jest równie egzotycznym tematem, co problemy z apetytem.
Wszystkożerność jest
związana m.in. z historią psa, który trudnił się jedzeniem śmieci w okolicy
ludzkich wiosek. To zresztą całkiem pożyteczne. Bezdomne psy z większości krajów wykonują to zajęcie nieprzerwanie od wieków. Domne psy też zwykle kochają śmieci, im bardziej obrzydliwe,
tym lepsze. A jak nie zjem, to chociaż zakopiem, a wcześniej chwilę z tym
poparadujem. Nieśmiertelne, symboliczne połączenie
psa i kości to zresztą odbicie tego, o czym mówię: człowiek zjadł mięso, a dla
psa była kość. Jestem pewna, że statystyczny człowiek zjada proporcjonalnie więcej mięsa niż statystyczny "mięsożerny" pies.
Tak się składa, że w moim domu Lara też pełni funkcję śmieciojada,
ponieważ wylizuje opakowania po różnych produktach, a dzięki temu mogą one
trafić do odpadków suchych. Wylizując moje talerze powoduje, że nie zatykam zlewu
resztkami jedzenia, no i tych resztek nie marnuję. Lara zjada też np. niedobrą szynkę z pizzy, ścinki z okrajania surowego mięsa, rzecz co spadnie na podłogę i zrobi plamę, itd. Wszystkożerny pies jest eko.
Pamiętajmy jednak, że bazą żywieniową psów z dobrych domów w XXI wieku
powinien być zbilansowany pokarm, a psie tendencje do jedzenia czegokolwiek najlepiej mieć pod kontrolą.
Karmienie
Są dwa rodzaje karmienia karmą: pierwszy to sypanie
odmierzonej porcji do miski o stałych porach, drugi to stała dostępność
jedzenia w misce. System jesz-ile-chcesz (nazywany ładnie ad libitum) jest z
tego co widzę duuuuużo bardziej popularny. Z mojej perspektywy sprawa wygląda tak:
Lara je dwa razy dziennie odpowiednią dla siebie porcję i
to jest moim zdaniem opcja optymalna i taką polecam. Nie wiem, do czego by
doszło, gdyby karma była w misce non-stop. Może skręt żołądka, a może od razu
jego rozerwanie, a w optymistycznej wersji 20 kilo nadwagi? Karmienie dwa razy
dziennie uważam za dobre dlatego, że:
1) jest absolutna kontrola nad zjadaną
ilością, a więc też nad masą ciała,
2) jest absolutna kontrola nad kwestią
apetytu i braku apetytu,
3) jest kontrola przed spacerem, zwłaszcza bardzo
aktywnym spacerem, czy pies ma pełny brzuch czy nie,
4) jeśli w domu jest więcej
zwierząt, zapobiegamy gastro-walkom czy jedzeniu z chytrości jeden przed drugim,
5) nie śmierdzi w domu karmą,
6) jest to dobre pod kątem rozmaitych ćwiczeń za jedzenie, w tym ćwiczeń samokontroli i dla ogólnych relacji: żarcie wydziela człowiek, a ty musisz coś za nie
zrobić lub czegoś nie zrobić,
7) jak pies się nażre pełną
miską, to jest zamulony i podając pokarm w konkretnym momencie mamy możliwość tym zamuleniem sterować.
Co do wyboru karmy - uszanujmy przede wszystkim smaki samego psa. Jeśli
nienawidzi jakiejś firmy, nie zmuszajmy go do jedzenia Active Pet. Bo
najczęściej wtedy efekt jest taki, że pies nie lubi Active Pet czy innego Chappi, więc jedzonko leży smutno w misce, a pies dostaje ze stołu. W efekcie niby jest na
Active Pecie, ale w rzeczywistości zjada tylko parę chrupek dziennie, a poza tym
żywi się wraz z pańcią. W praktyce dostaje same smakołyki, a karma leży niechciana i jeszcze wietrzeje. No ale "mój pies jest na suchej karmie".
Uważam, że nie ma to większego sensu i warto wtedy albo wypróbować inną karmę,
albo gotować samodzielnie jedzenie dla psa. Powinniśmy przykładać jednak wagę do wartości energetycznej, składu i
proporcji składników odżywczych tego, co przygotowujemy: krótko mówiąc trzeba
się trochę znać na dietetyce. Nie
wątpię, że dobrze zbilansowane jedzenie robione samemu w domu jest stokroć lepsze od
gotowych karm.
Czasem okazuje się jednak, że bardzo łatwo jest zachęcić psa do suchych chrupek, na które miał focha. Wystarczy poturlać je po podłodze, schować w kongu lub pustej plastikowej butelce z wyciętymi dziurkami, schować pod kocem/w kapciu i nakazać szukanie. Robi się wtedy ciekawiej, jest trochę jak na polowaniu, są dobre emocje.
Czasem okazuje się jednak, że bardzo łatwo jest zachęcić psa do suchych chrupek, na które miał focha. Wystarczy poturlać je po podłodze, schować w kongu lub pustej plastikowej butelce z wyciętymi dziurkami, schować pod kocem/w kapciu i nakazać szukanie. Robi się wtedy ciekawiej, jest trochę jak na polowaniu, są dobre emocje.
Zasada 10%
Podsumowując, jest ogólna zasada, żeby "ludzkie" jedzenie nie przekraczało
MAX 10% dziennej porcji energetycznej dla psa. Wtedy powinno być OK. W tych 10% znajdą się smakołyki do ćwiczeń i inne "drobne grzeszki", a jeśli ćwiczymy dużo, wtedy spalamy michę i całą porcją z michy skarmiamy na treningu.
Poza tym, jeśli pies nie
jest psem sportowym, a my znawcą w zakresie suplementacji, lepiej nie podawać
żadnych uzupełniaczy witamin i minerałów. Suplementy z reklam, czy to dla psów, czy ludzi, podawane zdrowym osobnikom, w najlepszym wypadku nie mają żadnego wpływu na zdrowie, w najgorszym - szkodzą. Niezbędne składniki odżywcze powinna zawierać karma, natomiast przedawkowanie uzupełniaczy może być gorsze, niż ich niedobór i dotyczy
to zarówno psów dorosłych, jak i szczeniąt w okresie intensywnego wzrostu. I ludzi też to dotyczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz