W internecie i w druku roi się od porad, jak wychować psa. Mnożą się kursy "zostań behawiorystą", mnożą się wideoinstruktaże. To bardzo dobrze, bo dzięki modzie na psie tematy Janek prędzej czy później natknie się na informacje, że jak pies osikał mu łóżko, to nie z zemsty, że przedwczoraj Grażyna z tego łóżka go zgoniła, tylko np. z lęku separacyjnego. Czasem zalecenia wydają się proste i olśniewające, tylko, że podczas ćwiczeń wychodzi jakoś inaczej, niż mówi teoria.
Jak wprowadzić w
życie zalecenia wychowawcze lub naprawcze gdy demotywuje nas fakt, że... porady ch** działają.
Niech ta notka będzie uzupełniaczem i pocieszaczem dla wszystkich, którzy złościli się, że mądre zalecenia mądrymi zaleceniami, a pies dalej swoje.
Trudna rzeczywistość
W książce Szczenię doskonałe Gwen Bailey (zresztą świetnej – polecam – jeśli
zastosujesz się do wszystkich wskazówek książki, masz pewność, że wychowasz
swoje szczenię na wspaniałego i zrównoważonego psa! Na ostatnich stronach polecam tabelę z planem socjalizacji dla szczeniąt, wyłożonym jak krowie na rowie).
Więc Gwen pisze
tak: wypuszczaj szczenię jak najczęściej do ogrodu podczas nauki czystości. Tymczasem –
pozdrowienia z blokowiska, 11 piętro i stara winda! "Przydatny może być duży kojec". Moja sypialnia jest wielkości kojca z jej zdjęcia :) Albo wyprowadzaj szczenię co dwie godziny (pęcherz szczenięcia wytrzymuje tyle godzin, ile szczenię ma miesięcy + 1)... pod warunkiem że nie pracujesz lub wziąłeś kilkutygodniowy urlop!
Porady Gwen Bailey (podobnie jak innych podobnych) są genialne, jednak często mocno oddalone od rzeczywistości, w której rodzą się problemy z psim zachowaniem.
Albo: ucz psa spokojnego zachowania przy gościach, wykorzystując trening z zamykaniem w drugim pokoju. A ja mam kawalerkę :) Albo: rozłóż psu matę węchową. Postaw psu klatkę. GDZIE?
Są też problemy w szkoleniu natury życiowej. Łatwo w książce prosić gości, aby spokojnie kucali do lękliwego psa i powoli rzucali mu smakołyki, dopóki nie okaże się, że nie cierpią psów i brzydzą się brać do ręki kawałki jadalnej padliny, a ciebie zaczynają tratować jak świra. Albo jak wszystkim burczy w brzuchach, ale nie usiądziesz do stołu, bo najpierw ogarnianie psa według zaleceń... Trudno zachować konsekwencję podczas procesu odwrażliwiania psa na dźwięk domofonu, kiedy masz swoje pilne zajęcia, a inni domownicy na przykład kąpią noworodka, są w toalecie, obracają naleśniki na drugą stronę.
Ciężko? Jak pisała Zofia Mrzewińska: nie kupuj psa! Odradzam!
Pies kawalerski
Wiele
dzisiejszych problemów z psami wynika z warunków, w jakich mieszkamy i z
naszego trybu życia. Taki to pożyje, co może na środku
pokoju rozwalić ogromny kojec dla nauki wyciszenia, u którego nauka czystości polega na zrobieniu dwóch kroków w stronę drzwi do ogrodu, i taki co ma forsy jak lodu na badania
weterynaryjne, aby każde zachowanie, które pojawia się „nagle”, móc najpierw spróbować profesjonalnie uzasadnić medycznie. A w domu 24/7 jest ktoś obecny.
Jestem zdania, że
posługując się wiedzą (najczęściej bardzo dobrą i bardzo słuszną) z książek i
internetu, ale bez spotkania ze specjalistą, efekty nauki zmiany zachowań mogą
być słabe. Właśnie dlatego, że codzienne życie wygląda nieco inaczej niż je malują w poradnikach.
Co więcej. Moja obserwacja jest taka, że wiele problemów dotyczy psów, które
mieszkają w… kawalerce. Z różnych powodów. Mają one tendecję do lęku
separacyjnego (non stop obok opiekuna w domu), mają mało bodźców, bywa, że nie mogą się spokojnie
wyspać (legowisko znajduje się w centralnym miejscu kawalerki i nie ma gdzie go
przesunąć), jest mało miejsca na trening sztuczek lub wyciszenia, nie ma miejsca na jakiekolwiek dodatkowe gadżety i zwyczajnie w świecie... nie ma przestrzeni osobistej dla nikogo.
Jeśli mimo
ograniczonej przestrzeni w mieszkaniu i świadomości, ile realnie czasu możesz
poświęcić psu, nadal jesteś na niego zdecydowany – pamiętaj, że przed tobą
wyższa poprzeczka. To, że bardzo zapracowana siostra koleżanki wzięła psa do kawalerki i pies jest wspaniały nie znaczy, że twój też będzie.
Często w poradach
czy tutorialach, jak nauczyć psa tego i owego, brakuje bardzo wielu informacji (nie dziwne - inaczej filmik trwałby 10 godzin),
przez co irytujemy się, że u nas w domu nie wychodzi… a dzieje się tak z kilku powodów.
1. Zadanie jest z kosmosu
Uważam, że trzeba pracować
nad kilkoma elementami jednocześnie i pamiętać o waszych ogólnych relacjach. Jeśli zadanie pod tytułem „odwróć uwagę psa od czegoś tam smakołykami” w ogóle w twoim przypadku nie działa, bo pies ma cię w głębokim nosie, musisz równolegle robić różnorodne zadania na samokontrolę i skupianie uwagi na sobie. Jeśli zwykle nie przywołujesz do siebie psa i rzadko łapiecie kontakt wzrokowy, dlaczego nagle miałby zadziać się cud.
2. Emocje są nie te
Inna rzecz to poziom emocji. Jeśli
pies jest owładnięty silnymi emocjami, praca z nim nie ma sensu i nawet najlepsze triki behawiorystów nie zadziałają. Trzeba wyczuć
moment, w którym emocje dopiero się nakręcają lub wychwycić ten ułamek sekundy
przed określonym zachowaniem (np. tuż przed otwarciem salwy szczekania lub
rzucenia się na coś). To jest trudne i wymaga uważnej obserwacji. Z kolei jeśli pies jest zbyt zamulony, też niewiele z nim zrobimy. Wcześniej trzeba te emocje rozkręcić. Pies raczej nie będzie nas słuchał (zwłaszcza słuchał rzeczy nowych i trudnych) gdy jest za bardzo lub za mało pobudzony.
4. Nagroda jest nie wtedy, kiedy trzeba
Timing nagradzania jest ekstremalnie ważny. Oczekujemy czegoś od psa i gdy to wykona (np. zadaniem było,
aby usiadł i opanował się na 6 sekund) nie nagradzamy go wcale lub nie w odpowiednim momencie.
Bo siedział tylko 3 sekundy. W ogóle to chcielibyśmy, żeby siedział 20 sekund. Tymczasem każde, najbardziej mizerne zbliżenie się do celu powinno być nagrodzone jak największy sukces. A nagroda trafia do mordki od razu. Akcja-reakcja.
Przez sekundę zachowywał się tak, jak chciałeś - super! Daj mu o tym znać!
Przez sekundę zachowywał się tak, jak chciałeś - super! Daj mu o tym znać!
5. Oczekuję cudu tu i teraz
Niecierpliwość. Zbyt duże wymagania "na już" i podejście do psa z grubej rury. Jeśli po dwóch dniach ćwiczeń dalej nic się nie udaje, to znaczy, że miałeś bardzo złe założenia i oczekiwałeś szybkich i łatwych efektów. Nad pozornie łatwymi elementami, takimi jak np. kontakt wzrokowy na komendę, trzeba pracować tygodniami, nawet miesiącami.
Albo coś się psu raz udało, to kolejne zadanie na maksa z grubej rury. Czekałeś w siadzie 10 sekund? Wspaniale, drugim zadaniem będzie czekanie minutę! Nie udało się? Głupi pies...
Plagą jest też przechodzenie do dalszych etapów nauki bez zamknięcia tych wcześniejszych.
6. Ćwiczę tylko, kiedy mi się zachce
Brak konsekwencji (80% konsekwencji to jeszcze nie konsekwencja :) ). Jeśli "koniec" oznacza koniec kontaktu i jakiekolwiek próby wymuszania są skazane na lipę, to tak musi być. Jeśli nie pozwalasz wchodzić psu do łóżka, to nie pozwalaj - nie zrozumie on grafiku, że można tylko w środy i w soboty.
7. Raz mi nie wyszło, więc więcej nie robię
Czyli foch. Dwa razy zagajałem do psa ze smakołykami, żeby nie szczekał na domofon, ale później on i tak szczekał, zatem ta metoda nie działa. Uczę przywołania psa na smakołyki, ale nadal wiele razy nie przychodzi na wołanie, więc przestaję nosić smaki, bo jest to bez sensu. Chciałem raz spróbować wybiegać i zmęczyć psa, żeby lepiej się zachowywał, ale po powrocie nadal robił to, co zwykle, więc nie będę go męczył, bo to nie pomaga.
Powtarzasz w kółko coś, czego on dawno nie słucha? Palisz tylko komendy (odsyłam do https://lapkawgore.blogspot.com/2018/07/burek-burek-burek.html)
8. Mam wyobrażony obraz mojego psa, ale nie widzę mojego psa
Oczekuję od psa cech, których w ogóle nie wykazuje lub umiejętności, do których całkowicie nie ma predyspozycji. Bo pies kolegi wujka był taki i taki. Chcę żeby był towarzyski, kiedy on zupełnie taki nie jest. Chcę, żeby nie oddychał, kiedy on jest pracoholikiem. Chcę, żeby nie szczekał, kiedy jego rasa słynie ze szczekliwości. Chcę się z nim bawić, gdy on nie lubi zabawek. Chcę go tulić, kiedy on nie lubi dotyku... ups, warczy na mnie... dlaczego jest agresywny w moim domu, mój prywatny pies??
Czy porady, które czytam, są głupie, czy głupi jest mój pies?
Pewnie ani jedno, ani drugie. Uważam jedynie, że w poradach o psim wychowaniu zbyt mały nacisk jest położony na czas potrzebny do osiągnięcia sukcesu i konieczną ilość powtórzeń oraz na moment i miejsce ćwiczeń. Bo to tak wygląda, że psa niby można w dwa dni nauczyć chodzenia na smyczy.
Poza tym: aby modyfikować zachowanie, trzeba wiedzieć, z czego ono
wynika, a następnie dobrać odpowiednią metodę pracy. Triki z behawiorystycznych
forów internetowych nie działają na twoim psie, bo być może przyczyna
zachowania jest inna lub wasza relacja jest bardzo zaniedbana (od początku jesteś niezrozumiały według psa, nigdy go o nic nie prosisz, jesteś nudny i złościsz się na różne przypadkowe rzeczy),
dlatego nie działa.
Podsumowując - gdzie szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego "na moim psie nie działa" w kolejności od najgłówniejszych:
-Niecierpliwość
-Zbyt duże wymagania, podejście do psa „z grubej rury”
-Brak konsekwencji (80% konsekwencji to nie jest jeszcze konsekwencja J)
-Praca podczas zbyt dużych lub zbyt niskich emocji
-Niewłaściwy moment nagrody i/lub niewłaściwa nagroda
-Trudności z
dogadaniem się z innymi domownikami podczas pracy (każdy robi swoje i nauka
idzie w las).
Na szczęście w większości przypadków, gdy mamy już diagnozę i chęci, nie jest tak trudno. Więc zamiast się złościć i szukać wymówek, trzeba zakasać rękawy do roboty i rozważyć pomoc specjalisty.
Poza tym pamiętamy, że EKSTREMALNIE
ważne jest, aby nie dopuścić do rozwoju złego zachowania i nigdy nie mówić o
psie „przejdzie mu”.